Nowa epidemia. W sumie nic dziwnego, zdarza się przecież co jakiś czas. I nie ma znaczenia, czy wirus obecny w ciele nietoperzy nagle zmutował czy też jest to broń biologiczna, która wydostała się z jakiegoś laboratorium. Chińczycy uważają sprawę za poważną i wprowadzają nadzwyczajne środki ostrożności bo sami zauważyli, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Światowa Organizacja Zdrowia też traktuje sprawę poważnie.
Nasz rząd uspokaja, że zagrożenia nie ma, po przecież za obecnej władzy żyje nam się cudownie i bezproblemowo, mamy państwo dobrobytu, gospodarka rośnie (choć tak naprawdę zwalnia), deficytu nie ma (choć technicznie wynosi ponad 20 mld złotych), więc i koronawirusa nie trzeba się bać (choć cały świat się go boi). W zasadzie jedynym „pryszczem na dupie” są kasty (sędziowskie) ale nie jakaś tam malutka epidemia od Chinoli.
Zadajmy sobie pytanie czemu niby wirus ma u nas nie zabijać? Ano dlatego, że wszystkie dotychczasowe ofiary śmiertelne były w Chinach. Czyżby Chińczycy mieli zerową odporność? Może są skrajnie niedożywieni, zestresowani? Może większość ich społeczeństwa to starcy i małe dzieci? Nie sądzę. Jeden z lekarzy powiedział, że to dlatego, iż w Chinach jest już bardzo dużo chorych a część chorych wymaga wspomagania funkcji oddechowych. No i szpitale nie mają dość sprzętu wspomagającego oddychanie. A poza Chinami chorych malutko, to i sprzętu wystarczy i nikt nie umrze.
Nasze szpitale, jak powszechnie wiadomo, mają ogromny nadmiar sprzętu medycznego i wolnych łóżek:) Do tego stopnia, że chorzy nie lubiący zamkniętych pomieszczeń mogą nawet poprosić o miejsce na korytarzu:) Stąd tak częsty widok łóżek z chorymi na korytarzach naszych szpitali. No więc mamy luksus i zero obaw. A co będzie, jeśli chorych stanie się więcej? I zabraknie po prostu sprzętu medycznego?
O tym lepiej nie myślmy, Moi Drodzy, nie warto psuć sobie dnia. Piątek. Ostatni dzień stycznia. Wiosna coraz bliżej! Wyspałem się, wziąłem prysznic, ogoliłem zarost, zaaplikowałem balsam po goleniu, spryskałem się wodą toaletową Armani, zjadłem pyszne śniadanko (płatki zbożowe bio, jogurt naturalny bez laktozy, banan i borówki amerykańskie). Teraz w przerwie między spotkaniami zawodowymi piszę, popijam aromatyczne espresso i myślę o wieczorze, który spędzę w towarzystwie kumpli i jedząc najlepsze w tym kraju steki z sezonowanej wołowiny. Nie ma się czym martwić, la vie est belle !
P.S. W 1346 roku wybuchła epidemia zwana w historii ludzkości „czarną śmiercią”. Prawdopodobnie rozpoczęła się w Chinach. Przeczytajmy, co na ten temat pisze Wikipedia: